Grzegorz Tomicki to poeta, autor książki Po obu stronach lustra. O poezji Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego oraz popularyzator wiedzy psychologicznej. Na swojej stronie oraz profilu na Facebooku (Psychologia życia codziennego) dzieli się nabytą przez siebie wiedzą w tej dziedzinie i literaturą, po którą warto sięgnąć. Zapytałam Pana Tomickiego o to, czy psychologia może być przydatna w życiu, jak radzić sobie ze stresem, a także - dlaczego zaczął się interesować psychologią. Ale nie tylko. Zapraszam!
Skąd u Pana zainteresowanie psychologią?
Trudno mi wskazać jakiś konkretny moment. Mógłbym
powiedzieć, że psychologią interesowałem się od zawsze. W każdym razie od
najmłodszych lat ciekawiło mnie, dlaczego ja sam jestem, jaki jestem, oraz co i
dlaczego myślą i czują inni ludzie. I tak mi zostało do dziś. Tzn. uważam, że ludzka
psychika jest czymś fascynującym i ze wszech miar wartym zgłębiania. Człowiek
jest istotą społeczną, więc zrozumienie środowiska, w którym żyje, wydaje się
mieć dla niego pierwszorzędne znaczenie.
Wcześniejsza jednak była miłość do literatury, choć miała
ona to samo podłoże – ciekawość siebie i ludzi. Uważałem po prostu, że
literatura zgłębia tajniki ludzkiej natury w sposób bardziej wnikliwy i
adekwatny niż jakakolwiek nauka. Jakoś tak chyba sobie wtedy myślałem.
Nieprzypadkowo też na studiach polonistycznych pisałem pracę magisterską na temat świetnej powieści Jerzego Krzysztonia Obłęd. Autor cierpiał na schizofrenię i kiedy po kilkuletnim pobycie opuszczał szpital psychiatryczny, lekarz poradził mu, że skoro jest pisarzem, powinien w ramach terapii opisać to swoje bolesne doświadczenie. Niestety, choć wywiązał się z tego zadania znakomicie, niedługo po napisaniu książki popełnił samobójstwo.
Z kolei pracę doktorską poświęciłem głównie twórczości poetyckiej Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, również całe życie borykającego się z poważnymi problemami psychicznymi. Kiedy zdecydowałem się o nim pisać, musiałem przekonywać profesorskie grono, że ten mało znany wówczas poeta rzeczywiście jest tego wart. Kiedy po czterech latach broniłem doktorat, miał on już na koncie wszystkie najważniejsze nagrody literackie w Polsce. I wciąż je dostaje. Na kanwie pracy doktorskiej napisałem później osobną książkę Po obu stronach lustra. O poezji Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, która spotkała się z życzliwym przyjęciem w świecie naukowym, choć niektórzy koledzy literaturoznawcy kręcili nosem na psychologiczny dyskurs, jakim się w niej posłużyłem.
Pisanie obu tych prac skłoniło mnie oczywiście do bardziej systematycznego studiowania zagadnień psychologicznych, zwłaszcza związanych z zaburzeniami psychicznymi. Można zatem powiedzieć, że studiowałem wówczas równolegle dwa kierunki, polonistyczny formalnie, psychologiczny zaś na własną rękę. I muszę powiedzieć, że pod koniec ta druga dziedzina kręciła mnie bardziej.
Jaka dziedzina psychologii wydaje się Panu najciekawsza?
Najbardziej interesuje mnie chyba psychologia zaburzeń. Bynajmniej nie dlatego, że lubię niezdrowo podniecać się ludzkim nieszczęściem. Przeciwnie, doceniam wysiłek całej rzeszy naukowców, aby temu nieszczęściu przeciwdziałać. Trudno o bardziej szlachetny cel badań. Ale jest też inna, równie ważna pobudka. Otóż, jak wiemy, pomiędzy zaburzeniami psychicznymi a tzw. normalnością nie ma właściwie ostrej granicy. To kwestia społecznej umowy. Wszystkie zaburzenia psychiczne polegają na wyolbrzymieniu normalnych skłonności, a więc każdy może się w nich przeglądać jak w lustrze, co niesamowicie poszerza (samo)świadomość, pobudza empatię, uwrażliwia na ludzką krzywdę i uczy zrozumienia dla wszelkiej inności. W gruncie rzeczy wszyscy bowiem jesteśmy w jakiś sposób inni, co powoduje, że często czujemy się samotni i nierozumiani. Nie musi tak być. Uważam wiedzę psychologiczną za podstawowe narzędzie do przeciwdziałania podobnym bolączkom współczesnego świata.
Czy dzielenie się swoją pasją i wiedzą w Internecie poprzez tworzenie treści na Facebooku i stronę internetową jest trudne? Jak jest w Pana przypadku?
Jest trochę czasochłonne, ale nie powiedziałbym, że trudne. Po przeczytaniu każdej – nawet mniej ciekawej – książki mam zawsze sporo przemyśleń, którymi po prostu dzielę się z innymi. A że reguły polecam książki, które sam uważam za wartościowe, nie mam z tym najmniejszego problemu. Kiepskich książek w zasadzie nie omawiam. Nie obowiązują mnie też żadne odgórne zalecenia czy ograniczenia – np. ze strony redakcji – wzgląd na tych czy owych autorów lub odbiorców lub jakieś merkantylne rachuby, co bardzo sobie cenię. Mogę też – zgodnie ze swoją naturą –pracować nagłymi zrywami zamiast poświęcać się temu każdego dnia. Czasami mam większą ochotę na chodzenie po górach i lasach niż na zgłębianie kolejnych tajników ludzkiej psychiki, a czasem odwrotnie – czuję taki głód wiedzy, że muszę go zaspokoić. Nic na siłę. Czytam też sporo literatury pięknej, reportaży, a czasem wracam do pisania wierszy. Niedługo ukaże się mój nowy tomik Konie Apokalipsy, który napisałem po dość długiej przerwie.
Pan jest samoukiem. W jaki sposób weryfikuje Pan źródła, z których korzysta, czerpiąc wiedzę psychologiczną?
W dziedzinie psychologii jestem wprawdzie samoukiem, ale jako doktor nauk humanistycznych jestem oczywiście naukowcem i metody weryfikowania źródeł nie są mi obce, a nawet nimi przesiąkłem, bo posługuję się nimi w codziennym życiu. Co do nauk społecznych, to myślę, że ogólne zasady w tym zakresie bardzo fortunnie wyłuszczyli autorzy podręcznika Psychologia. Kluczowe koncepcje. Możemy tam przeczytać o sześciu najważniejszych umiejętnościach myślenia krytycznego, opartych na pytaniach: Jakie jest źródło informacji? Czy twierdzenie ma charakter umiarkowany, czy kategoryczny? Jakie są dowody? Czy wnioski mogą być zniekształcone przez tendencyjność w myśleniu? Czy rozumowanie jest wolne od typowych błędów logicznych? Czy zagadnienie wymaga ujęcia z wielu perspektyw jednocześnie?
Myślę, że gdybyśmy się wszyscy do tych zasad stosowali, łatwiej byłoby nam się ze sobą dogadać. Tymczasem w życiu społecznym panuje ogólne pomieszanie z poplątaniem. Ludzie z reguły nie wiedzą, skąd się biorą przekonania, którymi kierują się w życiu, dlaczego ufają im bardziej niż wiedzy, mylą często mitologię czy ideologię z rzeczywistością, nie znają swoich ograniczeń poznawczych, nie rozumieją wpływu emocji na racjonalne rzekomo myślenie etc. Wskutek czego większość ludzi bezkrytycznie uważa, że to właśnie oni mają rację i mają na to mnóstwo „logicznych” argumentów, tyle że z oczywistych względów są one zwykle wewnętrznie sprzeczne, pełne podstawowych błędów poznawczych, nieadekwatne czy też zwyczajnie nie na temat. W takich warunkach trudno o porozumienie.
Nie myślał Pan o pójściu na psychologię? Ze względu na to, że ta dziedzina jest Pana pasją?
Kiedy uzyskałem tytuł doktora nauk humanistycznych, myślałem o tym, aby może postarać się o jakiś tytuł naukowy z psychologii, skoro już mam dość solidną wiedzę w tym zakresie. Ale na uczelni powiedziano mi, że nie ma na to innego sposobu, niż odbycie regularnych pięcioletnich studiów, na co czułem się już po prostu za stary. No, i musiałem z czegoś żyć, bo przez dziewięć lat studiowania literaturoznawstwa– oraz kilkunastu innych bardziej lub mniej pokrewnych dziedzin –klepałem totalną biedę i miałem już tego dość.
Jak radzić sobie ze stresem w obecnych czasach?
Studiować psychologię, czyli poszerzać świadomość tego, kim się jest i w jakim świecie społecznym się żyje. Książki psychologiczne zawierają mnóstwo przydatnych wskazówek, które mogą pomóc w wybraniu odpowiedniego właśnie dla nas sposobu na życie. Albo spędzać więcej czasu na łonie natury. Nie wałkować w kółko przeszłych katastrof i nie zamartwiać się ewentualnymi przyszłymi, które statystycznie rzecz biorąc z reguły się nie wydarzają. Najważniejszy wydaje mi się dystans do samych siebie, innych ludzi i świata. Sposobów na jego wypracowanie jest wiele.
A co wspólnego ma socjologia z psychologią?
Uczono mnie tego, że psychologia jest nauką o jednostkach, socjologia o grupach, a psychologia społeczna o jednostkach w grupie. I ta ostatnia dziedzina w sposób najpełniejszy zaspokaja moje oczekiwania poznawcze. Z tego prostego powodu, że uwzględnia zarazem jednostki, jak i grupy. Rozpatrywanie obu tych fenomenów osobno nie wydaje mi się najlepszym pomysłem. Swojego czasu napisałem nawet o tym długaśny artykuł Socjologiczne i psychologiczne spojrzenia na świat, który poszedł gdzieś w sieci, ale się chyba nie ostał.
A po co nam wiedza psychologiczna? Czy ona może być przydatna w codziennym życiu?
Myślę, że na to pytanie odpowiedziałem już wyżej i mógłbym się rozwodzić bez końca, ale nie ma chyba takiej potrzeby. Według mnie wiedza psychologiczna to absolutna podstawa. Bez niej nie wyobrażam sobie naprawdę pogłębionego rozmienia siebie i świata. Jej przystosowawcza i produktywna funkcja wydają się nieocenione.
A seksuologia? Może się przydać?
Oczywiście. Jak każda nauka, która poszerza naszą samoświadomość. Ale nie jestem pedagogiem i nie mam dzieci, więc wolałbym na ten temat nie wypowiadać jakichś bardziej zdecydowanych sądów.
Czy Pana zdaniem warto wprowadzić w szkole przedmiot, na którym uczylibyśmy się o psychologii i seksuologii?
Szczerze mówiąc, im dłużej studiuję psychologię, tym bardziej nie mogę się nadziwić, że nie uczono mnie tego wszystkiego szkole. I że nadal nikogo się tego nie uczy (poza studentami stosownych kierunków, rzecz jasna). A myślę, że można by w ten sposób oszczędzić ludziom – i ludzkości – wielu nieszczęść. Tymczasem na wiele z nich nadal jesteśmy niestety skazani, popełniając w kółko wciąż te same proste, a często tragiczne w skutkach błędy, nawet ich sobie nie uświadamiając. Jako jednostki i jako społeczeństwa. Każdy z nas ma tylko jedno życie. Dzięki psychologii można je przeżyć bardziej świadomie i uniknąć wielu niepotrzebnych życiowych tragedii.
Komentarze
Prześlij komentarz