ZWJR: Nie zostawiamy osoby, która nam powiedziała o swoim kryzysie [Wywiad]

Samobójstwo jest niezwykle delikatnym tematem, ale jednocześnie ogromnie ważnym. Według statystyk w Polsce każdego dnia życie odbiera sobie 15 osób. Więcej osób ginie odbierając sobie życie, niż w wypadkach drogowych. Dlatego trzeba o tym temacie rozmawiać i edukować w zakresie zdrowia psychicznego. Właśnie o tym – psychoedukacji, pomocy osobie w kryzysie suicydalnym, a także o tym, co możemy zrobić, kiedy to my zmagamy się z myślą o samobójstwie, jest nasza rozmowa z zespołem ZWJR. Zapraszam!

fot. Oficjalny profil ZWJR na Facebooku

Porozmawiajmy o mitach na temat samobójstw. Spotkałam się z takim przekonaniem, że osoba, która popełnia samobójstwo, jest tchórzem albo egoistą. Skąd, Państwa zdaniem, bierze się takie myślenie?

Próba samobójcza jest oznaką przeżywania trudności. To, o czym Pani powiedziała, jest wynikiem stereotypowego myślenia na temat samobójstw. A stereotypy wynikają z niewiedzy. Jeżeli nic nie wiemy albo wiemy bardzo mało na temat zachowań samobójczych lub funkcjonowania osoby w kryzysie, to wtedy może pojawić się myślenie wynikające z jakichś błędnych przekonań. Często spotykamy się z językiem stygmatyzującym osoby podejmujące próby samobójcze. Natomiast, jeśli chodzi o nazywanie samobójców tchórzami lub egoistami, to prawdopodobnie wynika to z potrzeby szybkiej oceny sytuacji. Chcemy natychmiast mieć gotową odpowiedź na wszystko. I ta szybka odpowiedź na daną sytuację, czyli w tym przypadku na samobójstwo, jest stwierdzeniem, że ktoś jest tchórzem czy egoistą, manipuluje lub chce zwrócić na siebie uwagę. Wynika to właśnie ze stereotypów i błędnych przekonań na ten temat.  W suicydologii nieustannie podkreśla się, że nie ma jednego powodu, dla którego ktoś odebrał sobie życie. Jest wiele czynników ryzyka  i o nich zawsze należy pamiętać. Wyjaśniając tę kwestię użyjemy metafory szklanki. Bywa tak, że jeśli problemy, które przeżywamy, nie są rozwiązywane albo osoba w kryzysie nie otrzymuje pomocy od bliskich i od specjalistów, to one się nawarstwiają i jest ich coraz więcej. Ta przysłowiowa szklanka napełnia się wodą, która odzwierciedla te problemy. I nagle pojawia się jakaś trudna sytuacja, czyli taki wyzwalacz – przysłowiowa kropla, która przelewa szklankę z wodą. I wtedy następuje decyzja o podjęciu próby samobójczej. Często jest ona wyrazem poczucia braku nadziei, bezradności, niemocy. Ktoś żyje w poczuciu, że nie można mu pomóc. I nie oznacza to, że ktoś chce umrzeć, tylko że osoba ta nie może już dłużej znieść cierpienia związanego z doświadczanymi trudnościami. Taka szybka ocena, że ktoś jest/nie jest tchórzem, jest/nie jest egoistą – nie powinna mieć w ogóle miejsca. Dlatego tak ważne jest edukowanie społeczeństwa na temat zachowań samobójczych. Jeżeli mamy wiedzę i świadomość tego, co to znaczy, że ktoś jest w kryzysie suicydalnym, to nikomu nie przejdzie przez myśl  taka ocena sytuacji. 

W jaki sposób można nabywać taką wiedzę? Na przykład w szkole można uczyć na temat samobójstw?

Szkoła jest miejscem, gdzie należy skupiać się na szerzeniu wiedzy o zdrowiu psychicznym. Trzeba uświadamiać dzieci i młodzież na temat tego, po czym poznać, że ze mną, moim kolegą/moją koleżanką albo z moim bliskim dzieje się coś złego, że może być  w kryzysie. Istotne jest uczenie tego, jak ważne jest wczesne i właściwe reagowanie. Szkoły mają programy wychowawczo-profilaktyczne i w ich ramach każda szkoła dostosowuje działania do swoich potrzeb. Bez wątpienia w każdej szkole są potrzebne zajęcia na temat szeroko rozumianego zdrowia psychicznego. Konieczne są także zajęcia, podczas których podejmowano by temat emocji: jak je rozpoznawać, jak je nazywać i jak współpracować z nimi. Nie zawsze dajemy sobie pozwolenie na przeżywanie emocji – zarówno tych przyjemnych, jak i trudnych. W przypadku tych drugich może być tak, że je blokujemy, odcinamy się od nich i nie mamy do nich dostępu, bo nie wiemy, co z nimi zrobić. Ale może być też tak, że zaczynamy się nimi „delektować” – wchodzimy w smutek, rozdrażnienie i inne tego typu emocje. Zaczynamy nimi żyć. One stają się naszym drugim „ja”. Zapominamy o tym, że emocje nas o czymś informują i z tą informacją należy coś zrobić – z poziomu emocji przejść na etap myśli. Bardzo często między emocją a myślami nie ma przepływu – zatrzymujemy się na emocjach, a trudne emocje mogą wyzwalać różne trudne dla nas myśli.
Wracając do zajęć, o które Pani zapytała – widzimy zasadność regularnych zajęć o zdrowiu psychicznym, podczas których uczniowie dowiadywaliby się m.in. o tym skąd wynikają trudności w naszym życiu, jak na nie reagować, gdzie szukać pomocy. Trzeba uczyć dzieci, że kryzysy są częścią naszego życia, naturalną reakcją na trudną sytuację i każdy ich doświadcza. Bywa, że kiedy doświadczamy kryzysów, myślimy, że coś jest z nami nie tak. Natomiast jest to normalna reakcja na trudne i niespodziewane wydarzenia. Wynika to z braku wiedzy i tego, że nikt nas tego nie nauczył – często dopiero w dorosłym życiu zaczynamy się zastanawiać nad pewnymi kwestiami. Tymczasem już nawet w przedszkolu, na poziomie adekwatnym do wieku dzieci, mogłyby się odbywać zajęcia z zakresu zdrowia psychicznego. Są różne programy, które na to pozwalają – na przykład na stronie www.programyrekomendowane.pl, gdzie szkoła może wybrać program dostosowany do potrzeb uczniów. Ale nigdy nie jest za późno, żeby zacząć się edukować w tym temacie. Jako społeczeństwo dopiero oswajamy się z tym, jak istotne jest dbanie o nasz dobrostan psychiczny. Powoli rośnie nasza świadomość – z naciskiem na powoli. Tutaj mamy do czynienia z pracą u podstaw – każdego dnia trzeba szerzyć tę wiedzę i każdego roku mieć plan na jego realizację np. za pomocą kampanii, szkoleń, webinarów czy spotkań edukacyjnych – każda przestrzeń jest dobra. Można czerpać wiedzę z mediów społecznościowych [ze sprawdzonych źródeł, na przykład profili specjalistów – przyp.red.]. Trzeba pracować nad tym, aby zdrowie psychiczne było traktowane na równi ze zdrowiem fizycznym. Wiadomo, że jedno z drugim się wiąże – symptomy psychiczne sprawiają, że boli nas głowa, mięśnie, że gorzej śpimy, tracimy apetyt, mamy osłabiony organizm i dlatego częściej chorujemy . Nierzadko bierze się to ze stresu, który jest przez nas bagatelizowany. Stres, który nas mobilizuje, jest naturalnym zjawiskiem, ale jeżeli długo żyjemy w stresie, nie znamy sposobów na poradzenie sobie  nim, to po jakimś czasie może on przerodzić się w kryzys. Często nie zauważamy stresu, lekceważymy go, brniemy dalej – bo „jeszcze dam radę”, „nie mam czasu, żeby zająć się sobą”. Zatem taki przedmiot z zakresu zdrowia psychicznego w szkołach byłby na pewno dużym wsparciem dla psychoedukacji młodego pokolenia.

Jak w takim razie poznać, że dana osoba jest w kryzysie psychicznym?

Istnieje coś takiego jak sygnały ostrzegawcze. One powinny się sprowadzać do postawy 3Z: Zauważ. Zapytaj. Zareaguj. Tych sygnałów jest bardzo dużo. Co powinniśmy zatem zauważyć? Na przykład zmiany w zachowaniu i funkcjonowaniu. Jeżeli ktoś jest osobą pogodną, aktywną i optymistyczną, a nagle widzimy, że zaczyna unikać tych aktywności, kontaktów z innymi ludźmi, woli częściej spędzać czas samemu niż inicjować kontakty. Takie drobne rzeczy są często bagatelizowane i spychane na karb zmęczenia, przepracowania, wielu obowiązków. Co jeszcze powinno nas zaniepokoić? Osoby w kryzysie często mają problemy z koncentracją. Czasami wydaje się, że są nieobecne. Warto także zwrócić uwagę na to, że ktoś zarzuca swoje pasje i dotychczasowe hobby, a nie szuka innych alternatyw dla siebie. Takim sygnałem ostrzegawczym jest również moment , kiedy ktoś zaczyna myśleć pesymistycznie, mówić, że jest nic nie wart, że nic mu nie wychodzi, że jest złą osobą, albo wpędza się w poczucie winy. Sygnały te mówią nam o tym, że ta osoba mierzy się z jakąś życiową trudnością, która jest dla niej nie do przejścia. W momencie, kiedy proponujemy jej pomoc, ona ją odrzuca. Mówi, że nie chce tej pomocy, bo nie chce nam przeszkadzać i nas obciążać. Zdarza się, że ta osoba ma wokół siebie ludzi, którzy chcą jej pomóc, ale mimo to czuje się bardzo samotna. Często jest to subiektywne odczucie typu: „Nikt i nic mi nie pomoże, po co zawracać ludziom głowę?” Innym sygnałem ostrzegawczym jest poczucie bezradności, bezsilności, niemocy. Ktoś mówi, że nie ma siły zmierzyć się z trudnościami, nie ma siły żyć, że trudności go przerastają. Mogą pojawić się różne komunikaty, na przykład: „Tylko wam zawadzam”, „Lepiej, żeby mnie nie było”, „Jestem niepotrzebna”, „Nie chcę żyć”, „Nie chcę już mierzyć się z trudnościami”, „Mam dość. Chciałabym zniknąć”. Istotne jest to, aby słuchać, co ktoś do nas mówi – czasami trzeba te słowa wyłapać między wierszami. Jeżeli słyszymy od kogoś: „Jestem do niczego”, to często jest w nas taka pokusa, żeby powiedzieć: „No, co ty mówisz! Jak to do niczego? Przestań tak mówić i weź się w garść!”. Mamy dobre intencje, ale mówiąc w ten sposób, blokujemy tę osobę, która czuje się przez to nierozumiana. Słysząc takie komunikaty zapytajmy np. z jakiego powodu ktoś tak się czuje, co takiego się wydarzyło, że w ten sposób mówi o sobie. Kiedy dowiadujemy się, co się dzieje w życiu tej osoby, zaczynamy reagować i wspólnie szukamy rozwiązań. W ostrym kryzysie suicydalnym bywa tak, że ktoś zaczyna sporządzać testament, rozdawać swoje rzeczy, domykać różne sprawy. Niektóre osoby piszą listy pożegnalne. To jest etap alarmujący i zaawansowany – jeżeli ktoś jest na etapie planowania i pisania listów, to kryzys jest bardzo głęboki. Osoba ta może sygnalizować, że przygotowuje się do próby samobójczej. Zdarza się, że ktoś informuje o swoich zamiarach, umieszczając różne zdjęcia i filmiki w mediach społecznościowych. Ktoś może poszukiwać informacji o tym, jak odebrać sobie życie. Jeżeli mówimy o głębszym kryzysie, to należy zwrócić uwagę na nastrój tej osoby. Niepokojące sygnały to: płaczliwość, rozdrażnienie, niepokój, bardzo często agresja, ale też izolowanie się i wycofanie. W kontekście zachowań samobójczych nie sposób pominąć impulsywności. Jest ona bardzo charakterystyczna dla okresu dojrzewania. Często bywa tak, że dzieci i nastolatki oraz osoby w głębokim kryzysie podejmują próbę samobójczą pod wpływem impulsu. Wybuchy złości, autoagresja, nagła agresja to są sygnały, na które również należy zwrócić uwagę. Do tego dochodzi też kwestia zaburzeń jedzenia czy rytmu snu. Trzeba też zwrócić też uwagę na zażywanie substancji psychoaktywnych: alkoholu, dopalaczy, narkotyków – to są bardzo duże czynniki ryzyka. Sygnałem ostrzegawczym może być to, że ktoś przestaje przyjmować leki. Nie chce ich przyjmować, bo na przykład twierdzi, że już mu nie pomagają, a nie chce iść do lekarza po inne. Albo ktoś może chcieć przyjmować większe dawki. Osoby w kryzysie suicydalnym odczuwają bardzo silną ambiwalencję ─ słynne „być albo nie być”. Z jednej strony chcą żyć, a z drugiej nie widzą możliwości rozwiązania swoich problemów. Stąd pojawia się myśl o tym, żeby przestać cierpieć. Ambiwalencja jest szansą na udzielenie pomocy takiej osobie. Natomiast nie można oczekiwać od osoby w kryzysie, że ona sama sobie pomoże. Syndrom presuicydalny, myślenie tunelowe nie pozwala osobie w kryzysie jasno i racjonalnie patrzeć na siebie i na swoje problemy. Dlatego są potrzebni ludzie wokół, którzy pomogą takiej osobie. Nie oczekujmy, że ktoś sam wyjdzie z tego kryzysu, bo tak się nie stanie. Poczucie beznadziejności jest tak duże, że w głowie ma się tylko jedno rozwiązanie. A my mamy pomóc tej osobie wyjść z tego tunelu. Co warto zaznaczyć, to fakt, że 80% osób w kryzysie suicydalnym doświadcza stanu ambiwalencji, a to oznacza, że tylu osobom można pomóc. Czasami ta pomoc jest prostsza i szybsza, a czasami trwa bardzo długo – zwłaszcza w sytuacjach, kiedy ktoś przez lata jej nie otrzymywał. Im lżejszy kryzys i im wcześniejsze zwiastuny, tym większe szanse, że ta pomoc będzie szybsza i skuteczniejsza. Natomiast w kryzysach głębokich potrzebne są wieloaspektowe działania: psychoterapia, farmakoterapia. Czasami potrzebne są rozwiązania prawne, wsparcie socjalne, jakieś rozwiązania dotyczące relacji w rodzinie, sytuacji życiowej. Czasami dochodzi do tego przemoc czy alkoholizm. Dlatego trzeba nieraz wiele supełków rozwiązać, żeby pomóc komuś zażegnać kryzys. Wtedy warto  wykazać się cierpliwością i determinacją.

A jak możemy zareagować, kiedy dana osoba mówi nam, że nie chce już żyć?

Porozmawiać. Zapytać: „Co takiego się wydarzyło, że o tym myślisz?”. Otwieramy wtedy przestrzeń do rozmowy i pytamy o to, co się stało, co sprawiło, że ktoś jest w takim, a nie innym nastroju, co ten nastrój powoduje, skąd takie myśli, czy one są częste i intensywne, czy ktoś nad tymi myślami umie zapanować, czy komuś już ta osoba mówiła o takich myślach. Ważne jest, żeby powiedzieć w takiej sytuacji: „Słuchaj, domyślam się, że jest ci trudno. Co ty na to, żebyśmy wspólnie zastanowili się nad rozwiązaniem? Co się musi stać, żebyś zaczął/zaczęła myśleć inaczej? Co by ci pomogło?”. Z naszego doświadczenia wynika, że osoby w kryzysie bardzo często mają w głowie te rozwiązania, ale nie wiedzą, jak je zastosować. Albo wstydzą się np. iść do psychiatry. Boją się oceny otoczenia – często można usłyszeć: „Nie pójdę do psychiatry, bo nie jestem wariatem/wariatką”. Tutaj dużą rolę odgrywa psychoedukacja – powiedzenie: „Słuchaj, to są problemy, z którymi masz prawo się mierzyć. Zastanówmy się, co zrobić, żeby je rozwiązać”. Na przykład: ktoś ma stresującą pracę, ma jej dość, ale nie chce jej zmieniać. Zatem  zastanówmy się, co zrobić, żeby w tej pracy było lżej tej osobie. Czasami praca nie jest najgorsza, ale ktoś jest tak zestresowany, że podwójnie odbiera dane bodźce. W wielu przypadkach – straty kogoś bliskiego, choroby lub rozstania - jest tak, że pomocna jest rozmowa z bliska osobą. Ale może być też tak, że konieczna będzie wizyta u psychologa. Wtedy wato ją odczarować, powiedzieć: „Psycholog to taka osoba, jak ty czy ja. Ma większą wiedzę i doświadczenie, większe kompetencje. Pójdziesz i porozmawiasz tak, jak rozmawiasz ze mną. Ja mogę ci pomóc w takim i takim obszarze. Spróbuj”. Może być tak, że ktoś nie chce pójść sam, tylko woli z kimś. Wtedy możemy powiedzieć: „Okej, pójdę z tobą i zaczekam pod drzwiami. Czy to ci pomoże?”. Nie spotkaliśmy się jeszcze z taką sytuacją, żeby osoba w kryzysie powiedziała „nie”. Zazwyczaj takie osoby mówiły: „Tak, pomoże mi to” albo pytały „A pomożesz mi znaleźć tego psychologa?”. I następowało wspólne szukanie odpowiedniej osoby, zastanawianie się, czy ktoś chce iść do mężczyzny, czy do kobiety, itd.

Koleją ważną kwestią jest to, że nie zostawiamy osoby, która nam powiedziała o swoim kryzysie. Rozmowa jest początkiem do tego, żeby dowiedzieć się, co ktoś ma w głowie. Osobie w kryzysie trzeba poopowiadać o tym, co można zrobić w jej sytuacji: czy iść do psychologa czy do psychiatry, czy sięgnąć po coś innego. Oczywiście, nie kończy się na jednej rozmowie. Ale trzeba zacząć: zapewnić, że jesteśmy gotowi jej pomóc, że ta osoba zawsze może do nas zadzwonić lub spotkać się z nami. Należy zapewnić tę osobę, że nie jest sama. Osoba w kryzysie może powiedzieć: „Bez sensu, przecież ty masz swoje życie. Ja ci tylko przeszkadzam, a ty musisz się zająć swoimi sprawami”. Możemy wtedy powiedzieć: „Tak, mam swoje sprawy, ale ty też jesteś w moim życiu, też jesteś jego częścią. Potrzebujesz pomocy, a ja chcę ci pomóc”. I znów: zastanówmy się nad rozwiązaniem tego problemu. Takie drążenie i wypytywanie: „Co by ci pomogło? Co cię trapi? Co cię męczy?”. Zadajemy pytania otwarte, żeby ta osoba mogła się wypowiedzieć. Nie oczekujmy szybkich efektów. Dajmy osobie w kryzysie tyle czasu, ile potrzebuje. Rozmowa powinna być w komfortowych warunkach – nieważne, czy osobista, czy przez telefon, czy przez Zooma. Stwórzmy dla tej osoby bezpieczną przestrzeń – żeby po pół godzinie rozmowy, kiedy ta osoba się otwiera i zaczyna mówić o swoich problemach, nie powiedzieć: „Wiesz co, bo ja już muszę kończyć, porozmawiamy kiedy indziej”. Ważne są proste rzeczy: czas, uważność, cierpliwość, przestrzeń, empatia. O empatii często mówimy, ale nieraz trudno ją zastosować. W interwencji kryzysowej podkreśla się, żeby 80% czasu słuchać, co ktoś mówi, a 20% - mówić i zadawać pytania. Bywa tak, że my jako pomagacze chcemy zagadać tę osobę i zadajemy dużo pytań naraz. A trzeba to robić powoli i po kolei, zadawać krótkie pytania. Nie można przytłoczyć jej dużą ilością komunikatów. Trzeba cierpliwie i uważnie słuchać, nie ponaglać tej osoby. Ważne jest, by wspólnie szukać rozwiązań. Istotne jest również to, abyśmy my nie czuli się bezradni w takiej sytuacji, nie pozostali bierni i zareagowali. Jeśli nie wiemy, co zrobić, możemy np. zadzwonić pod całodobowy numer linii wsparcia 800 70 2222 i skonsultować ze specjalistą, jakie działania należy podjąć (pozostałe numery pomocowe znajdują się na stronie www.zwjr.pl). Natomiast w sytuacji, gdy nie widzimy u osoby ambiwalencji, tylko ewidentnie tunelowe myślenie, silne zawężenie, słyszymy o planach i oceniamy, że istnieje ryzyko podjęcia próby samobójczej w ciągu najbliższych 48 godzin – dzwońmy pod numer alarmowy 112. 

W naszej rozmowie padło takie określenie, jak „myślenie tunelowe”. Czy to znaczy, że my sami, kiedy zaobserwujemy u siebie myśli samobójcze, nie jesteśmy w stanie sobie pomóc?

To nie tak. Wiele osób ma myśli samobójcze. Od ich pojawienia się do decyzji mija ileś czasu. Z myślami jest tak, że one są przelotne. Szacuje się, że zdecydowana większość populacji myśli o śmierci – na przykład wyobraża sobie swój pogrzeb, myśli o tym, co by było, gdyby umarła. Natomiast myśli samobójcze są częste w okresie dojrzewania, ale mogą też pojawić się w trudnych życiowych sytuacjach. Jeżeli takie myśli się pojawiają, to bardzo dużo zależy od tego, jak ktoś sobie z nimi radzi. Czy umie je rozproszyć i przeciwdziałać im, czy ma w zanadrzu jakieś inne aktywności, które pomogą mu zmienić to myślenie. Dobrze jest powiedzieć o nich zaufanej osobie. Jeżeli ktoś nam mówi, że ma myśli samobójcze, zaczynamy rozmawiać i pytać: skąd te myśli się biorą, co się dzieje takiego w życiu tej osoby, jakie ma trudności, co można z tym zrobić? Wiele osób boi się zapytać o myśli samobójcze. A badania pokazują, że zadając to pytanie, nie zachęcamy nikogo do próby samobójczej. Wręcz przeciwnie – jeśli osoby w kryzysie mają możliwość wypowiedzenia się na temat tego, co się z nimi dzieje, to odczuwają ulgę. Gdy mogą o tym  z kimś porozmawiać  i otrzymają wsparcie, to jest bardzo duża szansa na to, że kryzys minie. Nie bójmy się pytać o myśli samobójcze – pytania nie wyzwalają reakcji, tylko doprowadzają do rozmowy, która może pomóc osobie w kryzysie i uratować jej życie. 

Po więcej informacji, a także po vlogi, animacje, wywiady ze specjalistami i inne merytoryczne treści na temat profilaktyki samobójstw, zapraszamy na stronę zwjr.pl

Komentarze